Polish Biblia Gdanska (1881) 1Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: Kto nie wchodzi drzwiami do owczarni, ale wchodzi inędy, ten jest złodziej i zbójca; 2Lecz kto wchodzi drzwiami, pasterzem jest owiec. 3Temu odźwierny otwiera i owce słuchają głosu jego, a on swoich własnych owiec z imienia woła i wywodzi je. 4A gdy wypuści owce swoje, idzie przed niemi, a owce idą za nim; bo znają głos jego. 5Ale za cudzym nie idą, lecz uciekają od niego; bo nie znają głosu obcych. 6Tę im przypowieść Jezus powiedział; lecz oni nie zrozumieli tego, co im mówił. 7Rzekł im tedy zasię Jezus: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, iżem ja jest drzwiami owiec. 8Wszyscy, ile ich przede mną przyszło, złodzieje są i zbójcy; ale ich nie słuchały owce. 9Jamci jest drzwiami; jeźli kto przez mię wnijdzie, zbawiony będzie, a wnijdzie i wynijdzie, a pastwisko znajdzie. 10Złodziej nie przychodzi, jedno żeby kradł, a zabijał i tracił; jam przyszedł, aby żywot miały, i obficie miały. 11Jam jest on dobry pasterz; dobry pasterz duszę swoję kładzie za owce. 12Lecz najemnik i ten, który nie jest pasterzem, którego nie są owce własne, widząc wilka przychodzącego, opuszcza owce i ucieka, a wilk porywa i rozprasza owce. 13A najemnik ucieka, iż jest najemnik i nie ma pieczy o owcach. 14Jam jest on pasterz dobry i znam moje, a moje mię też znają. 15Jako mię zna Ojciec i ja znam Ojca, i duszę moję kładę za owce. 16A mam i drugie owce, które nie są z tej owczarni, i teć muszę przywieść; i głosu mego słuchać będą, a będzie jedna owczarnia i jeden pasterz. 17Dlatego mię miłuje Ojciec, iż ja kładę duszę moję, abym ją zasię wziął. 18Żaden jej nie bierze ode mnie, ale ja kładę ją sam od siebie; mam moc położyć ją i mam moc zasię wziąć ją. Toć rozkazanie wziąłem od Ojca mego. 19Tedy się stało znowu rozerwanie między Żydami dla tych słów. 20I mówiło ich wiele z nich: Dyjabelstwo ma i szaleje; czemuż go słuchacie? 21Drudzy mówili: Te słowa nie są dyjabelstwo mającego; izali dyjabeł może ślepych oczy otwierać? 22A było w Jeruzalemie poświęcanie kościoła, a zima była. 23I przechadzał się Jezus w kościele, w przysionku Salomonowym. 24Tedy go obstąpili Żydowie i rzekli mu: Dokądże dusze nasze na rzeczy trzymasz? Jeźliżeś ty jest Chrystus, powiedz nam jawnie. 25Odpowiedział im Jezus: Powiedziałem wam, a nie wierzycie; sprawy, które ja czynię w imieniu Ojca mego, te o mnie świadczą. 26Ale wy nie wierzycie; bo nie jesteście z owiec moich, jakom wam powiedział. 27Owce moje głosu mego słuchają, a ja je znam i idą za mną; 28A ja żywot wieczny daję im i nie zginą na wieki, ani ich żaden wydrze z ręki mojej. 29Ojciec mój, który mi je dał, większy jest nad wszystkie, a żaden nie może ich wydrzeć z ręki Ojca mego. 30Ja i Ojciec jedno jesteśmy. 31Porwali tedy znowu kamienie Żydowie, aby go ukamionowali. 32Odpowiedział im Jezus: Wiele dobrych uczynków ukazałem wam od Ojca mego, dla któregoż z tych uczynków kamionujecie mię? 33Odpowiedzieli mu Żydowie, mówiąc: Dla dobrego uczynku nie kamionujemy cię, ale dla bluźnierstwa, to jest, że ty będąc człowiekiem, czynisz się sam Bogiem. 34Odpowiedział im Jezus: Izali nie jest napisano w zakonie waszym: Jam rzekł: Bogowie jesteście? 35Jeźliżeć one nazwał bogami, do których się stało słowo Boże, a nie może być Pismo skażone; 36A mnie, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, wy mówicie: Bluźnisz, żem rzekł: Jestem Synem Bożym? 37Jeźliż nie czynię spraw Ojca mego, nie wierzcież mi. 38A jeźliż czynię, chociażbyście mnie nie wierzyli, wierzcież uczynkom, abyście poznali i wierzyli, żeć Ojciec jest we mnie, a ja w nim. 39Tedy zasię szukali, jakoby go pojmać; ale uszedł z rąk ich. 40I odszedł zasię za Jordan na ono miejsce, gdzie przedtem Jan chrzcił, i tamże mieszkał. 41A wiele ich do niego przychodziło i mówili: Janci wprawdzie żadnego cudu nie uczynił; wszakże wszystko, cokolwiek Jan o tym powiedział, prawdziwe było. 42I wiele ich tam uwierzyło weń. |